Wywiad z Dorotą Gąsiorowską,
nową mistrzynią powieści obyczajowej
Witam
serdecznie. Bardzo cieszę się, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na kilka
pytań, aby przybliżyć czytelnikom swoją książkę oraz postać. Pierwsze pytanie,
które nasuwa się samo: Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać i skąd pomysł na
„Obietnicę Łucji”?
Pisałam już od dzieciństwa, ale tylko dla
siebie. Potem, dość długo w moim życiu był taki okres, kiedy zaprzestałam
pisania. W tym czasie robiłam wiele innych rzeczy: pracowałam w niewielkiej
rodzinnej firmie, wychowywałam dzieci, ciągle szukałam swojej drogi. Książki
zawsze były mi bliskie. Dużo czytałam. Myśl o powrocie do pisania dojrzewała we
mnie jednak bardzo powoli. Wiele rzeczy musiało się w moim życiu wydarzyć,
zanim poczułam, że jestem na nie gotowa. Że w to uwierzyłam. Sądzę, że po
prostu musiałam sobie zaufać na sto procent. Inaczej nie ruszyłabym do przodu.
W pewnym momencie mojego życia było tak, że w kilku zeszytach miałam rozpoczęte
różne historie i wciąż nie mogłam znaleźć w sobie dostatecznie dużo siły, by je
skończyć. Na szczęście dotarłam do takiego momentu , że w końcu powiedziałam:
Dość połowiczności, koniec z ciągłym poszukiwaniem. Dotarło do mnie, że teraz
jest ten właściwy czas. Napisałam do końca wszystkie, rozpoczęte wcześniej
historie. I tak to się zaczęło.
Pomysł na Obietnicę Łucji pojawił się we mnie dość naturalnie. Tak jest ze
wszystkimi moimi historiami. Ja ich nie wymyślam, one same odnajdują do mnie
drogę, a je tylko zapisuję. Nie bardzo wiem, jak mam to wyjaśnić. Gdy zaczynam
to analizować, rozbierać na małe czynniki: Dlaczego? Jak? Magia pisania znika.
Przekonałam się o tym.
Gdyby
miała Pani opowiedzieć krótko, o czym według Pani jest jej książka, jakby ta
wypowiedź wyglądała?
Obietnica
Łucji to trochę taka
baśń dla dorosłych. Mimo ciepła i obecnej w niej bajkowości, na jej łamach
poruszam wiele trudnych spraw. Temat dotyczący śmierci, zagadnienie
skomplikowanych ludzkich relacji. Główna bohaterka, Łucja ma za sobą bardzo
trudne dzieciństwo i nie całkiem udaną młodość. W momencie, kiedy ją poznajemy
ma czterdzieści lat i czuje, że po raz kolejny musi rozpocząć wszystko od nowa.
Przez przypadek trafia do urokliwej miejscowości, Różany Gaj. Ma nadzieję, że
właśnie tam uda jej się odnaleźć długo poszukiwany spokój. Niestety, na nowym
miejscu musi się skonfrontować ze swoją ciemną stroną, o której wolała nie
pamiętać. W jej „nowym” życiu na prowincji, pojawiają się ludzie, których
obecność budzi w kobiecie dotąd uśpione i dawno zagrzebane uczucia. W pewnym
momencie, jej nie całkiem szczęśliwy, ale dotąd spokojny świat, zostaje
wywrócony do góry nogami. Dzieje się tak za sprawą obietnicy, którą złożyła
umierającej przyjaciółce. Łucja zobowiązała się, że odnajdzie ojca jej córki.
Składając przyrzeczenie nie zdawała
sobie sprawy z tego, że to zobowiązanie będzie później tak trudno zrealizować w
życiu. Zwłaszcza, kiedy faktycznie
pojawi się „on”. Przystojny, utalentowany, niezwykle wrażliwy i zasługujący na
szczerość. Wspomnę tylko, że im dłużej Łucja będzie odwlekała moment wyjawienia
mężczyźnie prawdy, tym bardziej skomplikuje się jej życie.
W
swoim utworze pochwyciła się Pani dość popularnego teraz motywu w literaturze
współczesnej, to jest bohaterki rozpoczynającej nowe życie gdzieś na prowincji.
Co wyróżnia Pani książkę od podobnych pod względem tematyki i dlaczego właśnie ten
motyw?
Prowincja
jest mi bliska, ponieważ sama już od kilku lat mieszkam poza miastem. Tak jak
bohaterka mojej książki, ja również przewartościowałam w życiu wiele spraw, w
momencie, kiedy znalazłam się z dala od hałasu i świateł wielkiego miasta. Bliski
kontakt z naturą, wszechobecna cisza – otwierają człowieka na kontakt ze sobą.
Akcja Obietnicy Łucji dzieje się w
małej urokliwej wiosce na Podkarpaciu, ale właściwie mogłaby się wydarzyć
gdziekolwiek. Miejsce oczywiście jest bardzo ważne: specyficzny klimat, piękne
barwy, zapachy, tajemnicze przedmioty, ale nie najważniejsze. Choć przyznam, że
trudno byłoby mi opisać akurat tę historię w miejskich realiach. W Obietnicy Łucji najważniejsze są dla
mnie uczucia. Bohaterowie pojawiający się na kartach książki są prawdziwi. Nie
udają, nie boją się pokazywać uczuć, mówią o nich, przez co są bardzo
wiarygodni w przekazie. Myślę, że właśnie to jest w tej powieści najbardziej
istotne. Taka autentyczność ... jak w prawdziwym życiu,
Z
tego, co już wiem, Pani książka utrzymana jest w subtelnym klimacie. Różany
Gaj, staropolskie, piękne imiona. Wiejska idylla! Dlaczego właśnie tak i jak
wiele nastrój, jaki udało się Pani stworzyć ma wspólnego z Panią i Pani
codziennym życiem? Wielu mówi o Pani, że jest Pani tak samo ciepła, jak Obietnica Łucji. Co łączy Panią i
książkę?
Z książką łączy mnie to, że tak jak już
wspominałam wcześniej, ja również, podobnie jak moja bohaterka, mieszkam na
wsi. W związku z tym łatwiej jest mi zaobserwować pewne zjawiska, a potem je
wiarygodnie opisać. Bardzo cenię sobie prowincjonalny spokój, specyficzny
klimat, ale tak jak większość ludzi, ja również mam wiele problemów, z którymi
muszę się zmagać każdego dnia. Myślę, że „idylla” to raczej stan umysłu, do
którego ja nieustannie dążę. W każdym razie, dotarłam do takiego etapu w życiu,
że potrafię cieszyć się rzeczami, które dla kogoś mogą wydawać się nieistotne.
Wypita bez pośpiechu, filiżanka ulubionej herbaty, widok przelatujących ptaków,
nawet zamglone niebo. Wszystko może być piękne, to my nadajemy temu wartość.
Pani
książka to przede wszystkim utwór o nadziei, prawdzie i przeznaczeniu. Czy te
wartości są Pani szczególnie bliskie? Wydaje się, że muszą, skoro tak bardzo
eksponuje ja Pani w swoim utworze.
Rzeczywiście te wartości są mi bliskie.
Starałam się stworzyć autentyczne postacie, jasne w przekazie i przez to
wiarygodne. Bohaterowie mojej książki nie są doskonali i nie boją się do tego
przyznać. Popełniają mnóstwo błędów, przez co uczą się lepiej żyć. Ich losy
obfitują w różne dramatyczne sytuacje. Często wychodzą z nich poturbowani i
zmęczeni. Zawsze mają jednak nadzieję, że mimo bólu, strachu, przeciwności,
wciąż mogą zacząć od nowa. Łucja jest tego idealnym przykładem. Odnajduje swoje
miejsce w życiu... przeznaczenie, którego można dotknąć tylko wówczas, kiedy
podąża się właściwą drogą.
Pani
Doroto, przyniosła nam Pani wielkie zaskoczenie. Specjalistka od marketingu
pisze książkę! Jakie cechy, według Pani, powinien posiadać pisarz? Co
charakteryzuje taką osobę, co charakteryzuje Panią?
Nie
wiem, jakie cechy powinien mieć pisarz. Każdy pisze inaczej. Nie da się znaleźć
dwóch, identycznie piszących autorów. Każdy człowiek to inna opowieść, różne
emocje, niepowtarzalność. Na pewno trzeba wiedzieć, co się chce przekazać, a
potem skrupulatnie to notować. No i przede wszystkim sobie ufać, uwierzyć w
siebie. Myślę, że wiara i zaufanie to 98% sukcesu. Pozostałe 2% to nasza praca,
którą w to włożymy. W moim przypadku to się sprawdziło. W pewnym momencie
odważyłam się zrobić coś, o czym kiedyś tylko nieśmiało marzyłam. Jedno jest
pewne, trzeba wiedzieć, czego się chce, bo wtedy można po prostu to
zrealizować. Gdy robimy to, co jest nam bliskie, w zgodzie ze sobą, to nawet
ewentualne przeszkody, które pojawią się na naszej drodze, ominiemy z
wdziękiem.

Podobno przez wiele lat pisała Pani
jedynie do szuflady, a swoje słowa zapisywała, co dziwne, w zeszytach. Co
skłoniło Panią do zawalczenie o wydanie książki? Jak zrodził się ten pomysł i
jak wyglądała droga wydawnicza. Prosta autostrada czy kręta, leśna ścieżka?
Zdecydowanie kręta leśna ścieżka, na
dodatek z licznymi pagórkami. Muszę jeszcze dodać, że często się w tym „lesie”
gubiłam. Najważniejsze, że odnalazłam właściwy szlak, który zaprowadził mnie na
rozległą, słoneczną polanę.
Rzeczywiście, pisałam od dawna, ale wciąż
ustawiałam na swojej drodze przeszkody, by nie robić tego, co tak naprawdę jest
mi bliskie. Mam to szczęście, że obok mnie zawsze była kochająca i wspierająca
mama. To ona zmobilizowała mnie do tego, żebym w końcu „zmaterializowała” swoje
marzenia. Myślę, że ona wierzyła w moją książkę bardziej niż ja sama. Kiedy w
końcu wysłałam Obietnicę Łucji do
wydawnictwa, okazało się, że kilka dni wcześniej akurat minął termin nadsyłania
prac na najlepszą powieść. Pomyślałam tylko, że się spóźniłam. Okazało się, że
tym razem los mi sprzyjał. Po miesiącu dostałam odpowiedź, że wydawnictwo jest
zainteresowane moją książką. Dokładnie pamiętam pierwszą myśl, jaka wówczas
pojawiła się w mojej głowie: „Marzenia się jednak spełniają”.
Wielu czytelników z pewnością zastanawia się jak to
jest z drugiej strony, czyli jak powstaje książka i wygląda proces jej pisania.
Jak to było u Pani? Proszę zdradzić nam, jak to jest „za kulisami”.
Powstawanie książki to długi proces.
Książka w naturalnej, stworzonej przez pisarza wersji jest takim
„nieoszlifowanym klejnotem”, któremu potem trzeba nadać wartość. Pod okiem
wykwalifikowanych redaktorów trzeba się z nią zmierzyć jeszcze raz. Zdarza się,
że coś trzeba w niej zmienić, dopisać jakiś niewielki fragment. Trzeba zaufać
fachowcom. Wszystko odbywa się jednak za zgodą samego autora. W końcowej ocenie
mogę stwierdzić, że wszelkie zmiany w mojej powieści, choć niewielkie, były
pożądane i niewątpliwie podniosły jej walory.
Ile
czasu pisała Pani Obietnicę Łucji?
Obietnicę
Łucji pisałam pół roku.
Ta historia tworzyła się każdego dnia po trochu. Pisałam ją intuicyjnie, bez
gotowego planu. Kolejni bohaterowie pojawiali się w niej na bieżąco i za każdym
razem wnosili do niej coś nowego. Kiedy zaczęłam pisać Obietnicę Łucji nie miałam pojęcia, jakie będzie jej zakończenie.
Właśnie w taki sposób tworzę moje historie.
Jedni
podczas pytania muszą siedzieć z nogami w wodzie, a inni zajadają żelki. A u
Pani? Ma Pani swoje rytuały?
Tak, mam swoje przyzwyczajenia. Muszę
mieć stukartkowy zeszyt z szorstkimi stronami, najlepiej jeszcze z ładną
okładką, odpowiedni długopis. A pod ręką filiżankę mojej ulubionej herbaty, lub
kawy. W taki sposób mogę pisać wszędzie. W ogrodzie, przy stole, w łóżku ...
gdziekolwiek. Raz pisze się lepiej, innym razem gorzej, staram się jednak
każdego dnia rzucić coś na papier.
Proszę
powiedzieć, co jest dla Pani ważniejsze. Zachwyt czytelników czy opinie
krytyków?
Bez zastanowienia odpowiadam, że
najważniejsza jest dla mnie aprobata czytelników, choć i zdrowa krytyka nie
zaszkodzi. Na rynku wydawniczym jest tak dużo książek, że każdy jest w stanie
znaleźć coś dla siebie. Obietnica Łucji
na pewno nie jest dla każdego. Nie jest ona przeznaczona dla pasjonatów
krwistych horrorów, czy trzymających w napięciu thrillerów. To książka dla
ludzi poszukujących sensu życia, próbujących odpowiedzieć sobie na odwieczne
pytania: Dlaczego żyjemy? Po co to wszystko? Czy warto?
Wydawcy
okrzyknęli Panią mianem „Nowej mistrzyni powieści obyczajowej”, jak się Pani z
tym czuje? Czy już zaczęła Pani utożsamiać się z nowym tytułem?
Jestem niezwykle zaszczycona z powodu
tytułu, jaki mi nadano. Przyznam się, że nie bardzo wiem, jak mam się do tego
odnieść. Ja tylko napisałam książkę, a teraz mam ogromną nadzieję, że
czytelniczki ją pokochają. Na tym zależy mi najbardziej.
Z
tego, co wiem, jest Pani już w trakcie pisania nowej powieści. Czy mogłaby Pani
zdradzić nam coś więcej, czy to jeszcze wielka tajemnica, a pomysł wciąż jest w
toku?
Piszę kolejną książkę. Zaczęłam pisać ją
od razu po skończeniu Obietnicy Łucji.
Żeby nie zapeszać, na razie nie chcę jednak zdradzać żadnych szczegółów z nią
związanych.
Czy
Dorota Gąsiorowska zagości na rynku wydawniczym na stałe?
Bardzo chciałabym zagościć na rynku
wydawniczym na stałe. Wierzę, że tak może być ... Nauczyłam się jednak, że w
życiu nie można być pewnym niczego do końca. Więc myślę, że ... czas pokaże.
Mam nadzieję, że okaże się on moim sprzymierzeńcem.
A
na zakończenie mam do Pani wielką prośbę. Co chciałaby powiedzieć Pani czytelniczkom
Obietnicy Łucji? Jak zachęciłaby je
Pani do lektury?
Myślę, że główna bohaterka mojej
powieści, Łucja to fajna kobieta. Warto ją poznać. Ja osobiście bardzo ją
polubiłam i trudno było mi się z nią rozstać, na końcu książki. Łucja uczy jak
walczyć o siebie. Pokazuje jak pokonać w sobie lęk, przegonić bezsilność,
otworzyć się na swoje wnętrze.
Łucja kolejny już raz rozpoczyna nowe
życie. Idzie do przodu mimo wszystko. Nie boi się zmian, choć te zmiany
wywołują w jej życiu zamęt, stawiają na jej drodze nieodpowiednie osoby,
przywołują niechciane wspomnienia. Główna bohaterka pokazuje jak prawdziwie
żyć, uczy odczuwania. A to wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe. Łucja
często wychodzi z pewnych sytuacji pokaleczona, ale mimo tego nie poddaje się i
idzie do przodu. Zrzuca z siebie przyciężkawy bagaż przeszłości, który cały
czas niosła na swych barkach. Dopiero wtedy dociera do niej, że może być
szczęśliwa. Łucja uczy, jak z gracją pokonywać przeszkody. Dopóki żyjemy, na
naszej drodze zawsze będą pojawiały się wyzwania. To od nas zależy, jaki będą
miały one wpływ na nasze życie. Losy Łucji mogą być dla wielu kobiet
drogowskazem, w drodze do odnalezienia siebie. Sądzę, że każda z czytelniczek
znajdzie w głównej bohaterce mojej książki jakieś swoje cechy.
Pani
Doroto, bardzo dziękuję Pani za chęci i czas, który poświęciła Pani na wywiad.
Z serca bardzo dziękuję i życzę dalszych sukcesów literackich. No i oczywiście:
czekamy na więcej!
Ja również bardzo dziękuję.
A Pani, oraz wszystkim, którzy kiedyś przeczytają moje słowa, życzę
Wszystkiego Dobrego!
I co myślicie? Ja mam wrażenie, że mamy nową, skromną i ciepłą autorkę,
która podbije wiele, oj wiele czytelniczych serc :)